Dzienniki gwiazdowe to seria fantastycznych opowieści Ijona Tichego, astronauty włóczącego się po bezkresach kosmosu i odwiedzającego liczne cywilizacje, będące często karykaturą ziemskiej kultury, a czasem uczonych-maniaków, których wynalazki podminowują świat. Tichy: stop łgarza Münchhausena z szukającym kształcących przygód Guliwerem, próbuje zrozumieć istotę człowieka i jej uwikłania.
w pewnym sensie jedyny Absolut, albo jedyny „model” Boga, jaki mogę serio zaakceptować, jest Bogiem oo. Destrukcjanów z 21. podróży Tichego, bo wyznania wiary tam zawarte były pisane z najwyższą powagą, na jaką w ogóle mnie stać
Historie o „dziwach kosmosu” to najstarszy spośród ukazujących się cykli Lema. Jego początki sięgają jeszcze czasów stalinizmu – i już wtedy autorowi udawało się przemycić w opisach państw kosmitów polityczną satyrę na system. Najzjadliwsza powstała nieco później – w opisie planety Pinty, której mieszkańców próbowano przystosować do życia w wodzie. Tego rodzaju absurdami społecznej egzystencji zajmują się zrazu Dzienniki. Obok autor bierze na męki systemy wierzeń i przeświadczeń na temat świata, które funkcjonują w społeczeństwach i których nawet świadectwo zmysłów nie potrafi wykorzenić. Jednocześnie ukazują Dzienniki – obok wiary w stałość ludzkich przekonań – niezmierzone możliwości transformacji materii żywej, stojące przed biologią i genetyką. Tym zajmują się zwykle uczeni-maniacy, których Tichy odwiedza w ich zarośniętych pajęczyną laboratoriach.
Poczęte jako żart lub satyra, Dzienniki poważnieją z wiekiem, wchłaniając problematykę historiozoficzną i nawet teologiczną. Ta ostatnia pojawia się przede wszystkim jako perspektywa „sztucznej transcendencji” w historii o „myślących skrzyniach prof. Corcorana”, a w Podróży dwudziestej pierwszej – jako wizja „Boga bez właściwości”, Boga-„punktu odniesienia”, pozwalającego ukoić trwogę wynikającą z pustki otwierającej się przed istotami, które osiągnęły inżynieryjną wszechmoc. Groteskowo-upiorny jest też obraz przyszłego świata w Kongresie futurologicznym. Tam nędza życia wielomiliardowej ludzkości „zamaskowana” została przez rozpylane w powietrzu halucynogeny.
Dzienniki gwiazdowe za punkt dojścia mają więc śmiertelnie poważne rozważania nad perspektywami, jakie stoją przed ludzkością – te ostatnie staną się tematem wyrosłych z Dzienników powieści: Wizji lokalnej i Pokoju na Ziemi.